Aktualnie Muru nie mamy, ale mamy zaporę w Solinie, która jest najwyższą w Polsce. Zapora ujarzmiła rzekę San i utworzyła sztuczne jezioro o powierzchni ponad dwóch tysięcy hektarów, głębokie miejscami na 60 metrów.
Jakkolwiek przerażająco może to zabrzmieć, ta zapora żyje. Składa się z wielu części, tak zwanych sekcji dylatacyjnych, które się poruszają. Musi tak być, bo przecież beton ma różną objętość, w zależności od temperatury. Mógłby więc zwyczajnie popękać.
Pomiędzy poszczególnymi sekcjami znajdują się gumowe uszczelki, które - podobnie jak w kranach w naszych łazienkach - od czasu do czasu przeciekają. Dlatego potrzebne są specjalne dreny odprowadzające wodę, która dostała się do wnętrza zapory. A w nim mieści się cały labirynt komór, galerii, korytarzy, przepustów, rurociągów, no i oczywiście mnóstwo skomplikowanej aparatury.
Niesamowite wrażenie robi główna turbina ważąca 30 ton. Ale to i tak nic w porównaniu z masą całej zapory, która wynosi około dwóch milionów ton!
Od tych liczb może się zakręcić w głowie. Podobnie jak od widoku ze szczytu zapory. Tym, którzy mają lęk wysokości, zdecydowanie odradzamy spoglądanie stąd w dół. Natomiast ludzie dotknięci manią wielkości powinni obowiązkowo odwiedzić Zaporę Solińską. Tutaj naprawdę można poczuć się malutkim.